piątek, 7 lutego 2014

Radości dzień kolejny.

     Nie wiem, co mi się ostatnio stało. Od dwóch-trzech dni jestem po prostu szczęśliwa - to najdłuższa seria radosnych dni od nie wiem jak dawna. Naprawdę, przez ostatnie trzy doby melancholia dopadła mnie tylko raz czy dwa, na małą chwilkę. 
     Myślę, że ma to jakiś związek z tym, że udało mi się wreszcie wziąć w garść z dietą. To znaczy - nie wiem, czy można to nazwać dietą, bo chodzę cały czas zupełnie najedzona. Mam limit 2000. Jem śniadanie, drugie śniadanie w szkole, obiad, kolację... Aż trudno mi to nazwać odchudzaniem ;) Dokonałam jednak pewnej znaczącej zmiany w sposobie odżywania. To znaczy dokonałam - jak na razie trzy dni, o wywracaniu życia do góry nogami nie ma mowy. Ale: 
1. Zamieniłam biały chleb na razowy (aktualnie razowy ze słonecznikiem - pycha!) - kiedyś jadłam 5-10 kanapek białego chleba i nadal byłam głodna. Razowym zapycham się po dwóch - i nie jestem głodna przez następne 3 godziny! 
2. Jem dużo owoców - zamiast kolejnego kawałka chleba z dżemem albo kawałka ciasta jem jabłko, albo dwa (ewentualnie siedem :P) 
3. Zrezygnowałam ze słodyczy - jak widać po prawej stronie, dziś jest aż drugi dzień bez słodyczy, więc jeszcze nie wiem, czy mi się uda. Ale jak na razie jest ok, nie odczuwam już takiego przymusu jedzenia czekolady.  
No a poza tym: Staram się jeść zdrowo, zdrowo, zdrowo!

     Niestety nie odmawiam sobie drobnych przyjemności. Dzisiaj do śniadania wypiłam kakao, jak pójdę na urodziny to pewnie skuszę się na kawałek ciasta. Nie chcę się zakatować - muszę mieć jakąś radość z życia. Może to będzie moja metoda na sukces? Nie wiem, czas pokaże. Przy takiej ulgowej diecie i dobrym traktowaniu własnego ciała po prostu nie mogę sobie pozwolić na żaden napad. Zakaz napadów. Dzisiaj przypadł dzień mojego comiesięcznego ważenia. Od czterech miesięcy za każdym razem widziałam więcej na wadze, a dzisiaj... Spadek o 1,2 kg względem poprzedniego miesiąca!! Wiem, to niewiele. Cieszę się jednak, że przełamałam złą zwyżkową passę. 

Czuję się, jakbym wszystko mogła osiągnąć. Za parę dni mi pewnie przejdzie, ale na razie biorę się w garść i wykorzystuję dobry humor, żeby zrobić jak najwięcej rzeczy. 

Czuję się jak jeden z tych szczęśliwych czubków. To dla mnie taka zmiana... Po tylu miesiącach melancholii i lekkiej depresji. Co się stało? Nie potrafię powiedzieć. W tej chwili jestem skłonna uwierzyć nawet w cud... :)

3 komentarze:

  1. Cieszę się czytając tak pozytywny post :) Gratuluję spadku wagi :) A jeść 2 000 kcal i być najedzona to dla mnie i tak cud. Ja nigdy nie jestem najedzona. Taki jedyny problem przez który zawsze byłam gruba.
    Dobrze, że nie jesz białego pieczywa. Ja też muszę się w końcu przestawić na ciemne. Tylko jakoś tak do tej pory jeszcze mi to nie wyszło.
    Co do gg to będzie problem z kontaktem przez nie (taki jeden natręt ze szkoły się do mnie dobijał i podobno do tej pory na mój nr pisze, wiec na moje gg nie wchodzę od pół roku). Ale może zechcesz popisać przez maila? idealnie.nieperfekcyjna@gmail.com
    Trzymaj się! Powodzenia! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś wspaniałego. Jestem dumny z Ciebie. Tak bardzo zdrowo i racjonalnie się odżywiasz. Jesteś genialna. Nie zważasz na wszystkie motylki spożywającą chorą ilośc kalorii. Masz swój jasno określony, wspaniały plan. Sprawia Ci to radość. Swietnie. Trzymaj się cieplutko!

    http://odnalezc-harmonie.bloog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie Ci idzie! Ciesze się że jesz zdrowo i nie głodzisz się. Tak trzymaj nie poddawaj się! <3

    OdpowiedzUsuń