niedziela, 26 stycznia 2014

Po tygodniu


     Wczoraj minął dokładnie tydzień od momentu, w którym podjęłam to wyzwanie. Na razie idzie mi nie najgorzej... To chyba pierwsze postanowienie, w którym udało mi się wytrwać choć trochę. Nie chcę zapeszać, ale na razie wszystko wskazuje na to, że coś mi się wreszcie uda! Chociaż, szczerze powiedziawszy, nie wiem, czy dam radę dociągnąć to do końca. Po pierwsze: czas. Teraz, w trakcie ferii mam spore okresy bezczynności, i nie ma problemu ze znalezieniem kilkudziesięciu minut na poćwiczenie. Ale gdy zacznie się szkoła... Znów będę zabiegana, niewyspana i wściekła na cały świat. Poza tym z każdym kolejnym dniem czas ćwiczeń się wydłuża - robi się przecież coraz więcej powtórzeń. Po drugie, nie wiem, czy dam radę z taką ilością. Już teraz, kiedy robię 6 ćwiczeń x 8 powtórzeń x 3 serie (tak jak wczoraj, dzień 7) ledwo daję radę. Gdy patrzę na koniec, na 24 powtórzenia, to robi mi się po prostu słabo... Ale nie zamierzam się poddawać. 

      Nie wiem, czy to jakiś tydzień sukcesów, ale z dietą również mi wychodzi. Chociaż, może nie powinnam tego pisać, bo tak na prawdę dobre były dopiero 3 dni, a i 1500 kcal nie jest jakimś wielkim ograniczeniem, więc nie wiem, czy można mówić o sukcesie. Raczej nie. Ale przynajmniej udało mi się ustabilizować, wpaść w jakiś rytm. Teraz jeszcze tylko zacznę się uczyć do matury i na sprawdziany, i w ogóle będzie idealnie ;) 


5 komentarzy:

  1. Zapraszam do umieszczenia swojego bloga w Spisie Blogujących Motylków. Możesz tam znaleźć blogi innych Motylków i umożliwić im łatwiejsze znalezienie swojego. Przeczytaj regulamin i weź udział! :D
    http://spismotylkow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. nigdy bym się tego nie podjęła pod koniec podobno jest straszna rzeźnia, ale widziałam efekty -jeżeli to nie była ściema, to naprawdę piękne ...
    teraz mam ostatni tydzień ferii i słabo mi się robi na myśl że trzeba do szkoły :(

    Powodzenia! Jestem z Tobą ! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedyś próbowałam tego, ale najdalej doszłam do chyba 12 dnia i dalej nie chciało mi się po prostu ;/ Ale podobno efekty są mega! A minusem jedynym są problemy z kręgosłupem jeśli robisz to na podłodze, a nie na np. karimacie.
    Co do diety wytrzymać 3 dni to i tak sukces. Na początku trzeba się przyzwyczaić do bycia na diecie. Potem można zmniejszać kcal i jest łatwiej. Niby tylko albo aż 21 dni musi minąć do tego, żeby się człowiek do czegoś przyzwyczaił ;p
    Powodzenia! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Teraz ważę ok.56 kg. Masz rację, to przesada :) Przedobrzyłam, wiem o tym, ale trudno oprzeć się chęci dalszego odchudzania. Bardzo się cieszę, że mój blog się Tobie spodobał !

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo się cieszę, że na spokojnie dążysz do swojej perfekcji. Twój plan jest idealny, czas nie jest ważny. Robisz to dla siebie, a nie na wyścigi. Zdrowo schudniesz, będzie Ci łatwiej to wszystko utrzymać. Trzymaj się cieplutko!

    http://odnalezc-harmonie.bloog.pl/

    OdpowiedzUsuń