1) Głód oczny - znacie to uczucie, gdy u cioci na imieninach zjedliście już dwa kotlety, kupę ziemniaków, trzy porcje sałatki zagryzione chlebem i rybę po grecku, a tu nagle ktoś stawia przed wami deser? Uszami wylewają się te wszystkie pyszności, żołądek odmawia współpracy, ale wy z zapałem bierzecie talerzyk i nakładacie n-tą porcję ciasta? To jest właśnie głód z powiedzonka 'oczy chcą'. W moim przypadku zdarza się tylko na większych imprezach bądź rodzinnych obiadach. Ale kiedy nade mną zapanuje... Nie ma ratunku. Jem i jem bez opamiętania. Jak temu zapobiegać? W sumie nie mam pomysłów. Może po prostu nie chodzić na imprezy?
2) Głód żołądkowy - siedzisz na historii, słuchasz monotonnego głosu wykładowcy i próbujesz skupić się na losach dynastii Merowingów. Ale nie - ssanie w żołądku skutecznie uniemożliwia Ci zainteresowanie się historią VI-wiecznej Francji. Głód najbardziej tradycyjny, wywołany po prostu pustym żołądkiem. Lekarstwo? Coś, co dobrze go zapełni. Może jabłko? Kanapka?
3) Głód cielesny - to mój częsty problem, gdy mam dużo lekcji, późno jestem w domu, a akurat nie chcę niczego niezdrowego kupić. Drżące ręce, pustka w głowie, bezwładność kończyn. Tak to się u mnie objawia. Wynika to po prostu z długiego niejedzenia. Paradoksem jest, że w przypadku głodu cielesnego nie odczuwam ssania w żołądku. Tak jakbym nie była głodna. Ale mój organizm jest słaby, ledwo mogę stać, a o chodzeniu już w ogóle nie ma mowy. Gdy zacznę jeść w takim stanie, zazwyczaj kończy się to ogromnym obżarstwem. Rada? Nie mogę doprowadzać się do takiego stanu. Jeść często, ale niewiele.
4) Głód 'nudzimisie' - moja zmora i przyczyna większości klęsk.Jesteś znudzny? Na co czekasz! Zajrzyj do lodówki! Czeka cię tam wiele rozrywek. Pożytecznie zajmiesz czas. Szkoda słów na jakikolwiek komentarz. Jedyną radą jest możliwe najwięcej zajęć i rozrywek.
5) Głód przedokresowy - logika w tym przypadku na poziomie ujemnym. Żresz co popadnie i ile wlezie. Prawie niemożliwy do opanowania.
* * *
Macie rację. Nie mogę się poddawać. Staram się optymistycznie patrzeć w przyszłość i w każdej chwili znajdować coś pożytecznego. Przez kilka ostatnich dni zajmuję się baczną obserwacją własnego ciała, odruchów i przyzwyczajeń. Mam nadzieję, że lepsze zrozumienie mojej fizjologii pozwoli mi opanować instynkty i wreszcie zrobić coś konstruktywnego. Pięć dni zapisywałam co jem i ile. Gdy piątego dnia usiadłam, posprawdzałam kalorie w tabelach i podliczyłam, to prawie się załamałam. Oto wyniki:
18.01 => 2660 kcal
19.01 => 2385 kcal
20.01 =>2685 kcal
21.01 =>2850 kcal
22.01 =>2310 kcal
Dodam, że to były dni, w których starałam się w miarę kontrolować. Więc co się dzieje, gdy nawet o tym nie myślę?! Podejmuję kroki. Postanowienie na tydzień - 1500 kcal. Obiecuję sobie coś krótkiego i niezbyt restrykcyjnego, żeby wytrwać w postanowieniu. Aha, i muszę jeść dużo warzyw i owoców, nawet jeśli miałabym trochę przekroczyć limit. Moja skóra i włosy są w stanie tragicznym i na gwałt potrzebuję witamin.
Jestem chwilowo w odrobinkę lepszym stanie psychicznym. Może to postanowienie i motywacja do działania tak na mnie wpływają? Nie wiem. Zważę się dopiero 7.02 - jak zawsze. Muszę zobaczyć efekty. Koniecznie. Dlatego muszę walczyć.
O jaa.. Idealnie rozpisane typy głodu ;D nie wpadłabym na to, żeby tak to rozdzielić. A każdy z nich przezywalam. A co do kalorii, jezeli nie wychodzi ci 1500 to moze sprobuj 2000? Albo chociaz 1800? Nie od razu Rzym zbudowano. Metada małych kroczków do celu ;)
OdpowiedzUsuńTrzymaj się ;*
Jak miło zobaczyć plan 1500 kalorii :). Taki zdrowy i pyszniutki. Można na tym ułożyć wiele ciekawych propozycji. Silna wola i schudniesz. Trzymam kciuki. Tak głód oczny ja to nazywam psychicznym jedna z gorszych przypadłości. Trzymaj się cieplutko!
OdpowiedzUsuńhttp://odnalezc-harmonie.bloog.pl/
fajnie to wszystko opisałaś, u mnie jest bardzo podobnie z tym głodem.
OdpowiedzUsuńte twoje bilanse faktycznie nie najlepsze, ale jeśli naprawdę jesz tak dużo to nie powinnaś zejsć od razu do 1500 kcal. na początek weż 2000, później 1800 i dopiero potem 1500. taki układ ma szanse powodzenia bo taki skok z 2500 na 1500 moze sie skończyć wielkim głodem i obzarstwem. pomyśl o tym
Jak dla mnie to po prostu musisz bardziej zwracać uwagę na to, co jesz lub wiecej ćwiczyć i tyle :) Dasz radę!
OdpowiedzUsuńfajnie podsumowałaś ten głó i zgadzam się z tym co napisałaś. ja często nie umiem odróżnić prawdziwego głodu od tego pozornego...teraz zaczęłam walke o siebie od nowa i wszystko zaczynam i uczę się na nowo.
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie ;)
pozdrawiam ;**
Głód, głód wszędzie ten głód, ale trzeba się nauczyć nie zwracać na niego uwagi ;)
OdpowiedzUsuńBuziaki Kochana i POWODZENIA ! *.*
Dla mnie najgorszy jest ten głód żołądkowy. Szczególnie dokuczliwy podczas mega ważnego sprawdzianu i wtedy kiedy w klasie jest wyjątkowo cicho. Wtedy zazwyczaj mój brzuch burczy najgłośniej ;p
OdpowiedzUsuńDasz sobie radę z limitem :) Do 1 500 czasami nawet nie trzeba się wiele starać poza nie podjadaniem i wybieraniem mniej kalorycznych odpowiedników :) Powodzenia! :*
Dodaję do moich motylków ;)
idealnie-nieperfekcyjna.blogspot.com