Szczerze mówiąc, marzenia pozostają te same. Ale pojawia się nowa nadzieja na ich realizację - jakby to, że zaczął się kolejny rok miało jakieś znaczenie. Granica jest umowna - kilku gości (no, może trochę więcej) stwierdziło, że tak będziemy liczyć czas i, dzięki nim, co roku w tym okresie mnóstwo ludzi stara się zacząć nowe życie. Nie oszukujmy się - na 1000 takich osób może jednej uda się naprawdę coś zmienić. Ale w sumie dlaczego nie mieć by nadziei, że to właśnie nam się uda? Przecież nikt nie zabrania wierzyć, że ten rok będzie lepszy ;)
Nie robiłam żadnych postanowień noworocznych, o przyczynach już pisałam. Jednak dzisiaj stwierdziłam (po zainspirowaniu się na jednym z blogów :P), że chciałabym podjąć wyzwanie - styczeń bez słodyczy. Tak więc przede mną 31 dni bez czekolady, batoników, ciastek i wszelkiego rodzaju dobrodziejstw cukierni koło mojej szkoły, jak i sklepiku szkolnego. Po prostu - zakaz. To tylko 31 dni :P
Sylwester mogę zaliczyć raczej do udanych. Byłam co prawda na zwykłej ,,domówce", gdzie alkohol lał się strumieniami. Jednak pomimo fatalnego stanu mojej psychiki i ogromnej ochoty sięgnięcia po jakiś mocniejszy trunek, by choć na chwilę zapomnieć o życiu, udało mi się opanować to pragnienie. Bo czy uciekanie od problemów coś by zmieniło? Nie.
Trzymam za Ciebie kciuki, może to właśnie Ty będziesz tą osobą, która coś zmieni, osiągnie ? ;>
OdpowiedzUsuńA styczeń bez słodyczy.. gdzieś to już zasłyszałam :D
Super, że nie jestem sama.
Trzymaj się Robaczku *.*
Obyś wytrwała bez słodyczy ;)
OdpowiedzUsuńJa robię sobie styczeń bez słodyczy i alkoholu, może dojdą do tego brzuszki, ale zależy od mojego wolnego czasu (a nie mam go zbyt wiele ;()
witaj Ewa:) jestem tu u ciebie chyba pierwszy raz. podoba mi się twoje postanowienie, i chyba się do niego dołączę:) trzymaj sie, powodzenia ;)
OdpowiedzUsuń