To oczywiste, że w tak dzikim okresie wysokiej zachorowalności i mnie musiało się choróbsko przytrafić. Siedzę więc w domu i nic nie robię. Chociaż w sumie, nie do końca - niestety, wycieczki do lodówki nie zaliczają się do aktywności fizycznej. Powinnam się uczyć - mam naprawdę kupę wolnego czasu. Ale, oczywiście, nie chce mi się. Wmawiam sobie na wszystkie sposoby, że muszę trochę pozakuwać. Myślę o tym, przypominam sobie, postanawiam, a i tak kończy się tym, że siedzę w internecie i oglądam głupie filmiki. Ewentualnie po prostu leżę i myślę, ale nic interesującego jak dotąd nie przyszło mi do głowy. A jeśli przyszło, to moje wrodzone lenistwo nie pozwoliło na realizację idealnego planu. Szczerze mówiąc, NIC się nie dzieje. Nic się nie dzieje w życiu uczuciowym, rodzinnym, szkolnym, przyjacielskim i w ogóle nigdzie. Stagnacja, zatrzymanie w fazie. Zapadam w umysłowy sen zimowy - nie chce mi się nawet myśleć, emocje do mnie nie docierają. Jakbym patrzyła na wszystko zza grubej szyby. Życie wokół się toczy, panta rei, ale tak jakby mnie to nie dotyczyło. Zero emocji, zero odczuć. Tyle się dzieje, a przez moją skorupę i tak nic się nie przebija. Co się ze mną dzieje? Nic mnie nie wkurza, nic mnie nie cieszy. Nawet ON. Co jest nie tak?
Mam tak samo, nic mnie nie wkurza i nic nie cieszy taki totalny bezsens...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będzie wszystko dobrze.
Zdrowiej Skarbie :*