NA SZAFCE LEŻY CZEKOLADA
Leży. Na szafce. I kusi. Czekolada, którą w niedzielę dostałam od
babci. Ale nie zjem jej. To największa pokusa, jaka mogła się trafić.
Ale nie zjem. Dlaczego? Bo nie chcę zaprzepaścić tego, co wypracowałam w wakacje. Spojrzałam ostatnio na ramkę z boku i pomyślałam 'dziewczyno, schudłaś w wakacje 2,5 kg! Chcesz zmarnować włożony wysiłek?' Prawdę mówiąc, trochę już nadrobiłam przez ostatni miesiąc, niestety. Nie wiem ile, okaże się za tydzień. W każdym razie postanowiłam wrócić do kontroli tego, co jem. Nie mogę przecież poddać się tylko dlatego, że przez brak pogody i sporą ilość nauki jestem ciągle w złym humorze. Niestety, mam tak, jak wiele internetowych narzekaczy: Znudzona? Jem. Zmartwiona? Jem. Zła? Jem. Teraz postaram się to zmienić. Kontrolować samą siebie, mieć świadomość tego, co robię. I ponosić konsekwencje własnych czynów. Muszę zacząć wreszcie uczyć się systematycznie, bo zawalę naukę w tym roku. A matura coraz bliżej ;)
A teraz spróbuję przelać 'na klawiaturę' trochę mojej radości. Taak, cieszę się jak szalona. Aż mi głupio z tego powodu. Ale ale... Zaprosiłam Michała (to ten, który mi się podoba, jeśli ktoś zapomniał bądź nie słyszał). Zaprosiłam Michała na połowinki. A on się zgodził :):):):) Po prostu cieszę się. To pewnie z tego powodu nagle zebrało mi się na 'mocne postanowienie poprawy' postawy żywieniowej. Fajne byłoby, gdybym na te połowinki (o których notabene ciągle teraz myślę i gadam) czuła się w miarę pewnie w moim własnym ciele. Został miesiąc. W miesiąc można zrobić bardzo dużo, prawda?
Nie mogę uwierzyć w to, że się odważyłam. Ale jednak :)
Gratuluje, jeszcze więcej uśmiechu życzę ;)
OdpowiedzUsuń