niedziela, 16 marca 2014

Świat

     Funkcjonuję w stanie apatii, totalnego marazmu, przerywanego chwilami krótkiej radości. Nic mi się nie chce, nawet żyć. Są tylko takie momenty, kiedy wyrywam się z otępienia i żyję, cieszę się... A potem znów wszystko wraca.
     Do tego dochodzi absolutny brak czasu. Mam na głowie milion spraw przez cały czas; wiecznie gdzieś latam, załatwiam coś, korepetycje, szkoła, wyjazdy... Jedyne krótkie chwile wytchnienia, gdy siedzę w autobusie lub pociągu pozwalają mi pomyśleć o czymkolwiek. Gdy wracam do domu jestem zmęczona, nie chce mi się z nikim gadać, siadam przed ekranem i przeglądam głupoty... To zgubne, gdyż stos rzeczy, których muszę się nauczyć rośnie z dnia na dzień. A ja beznadziejnie marnuję czas.
     Ale, szczerze powiedziawszy, chyba nawet wolę takie ciągłe zabieganie. Gdy wreszcie mam wolny dzień (tak jak dzisiaj) i siedzę w domu, najchętniej wyrwałabym się stąd, poszła gdzieś daleko. Nie znoszę siedzenia w domu.
     Wczoraj udało mi się pójść do kina. Na kamienie na szaniec. Czytałam przed filmem parę recenzji, w większości negatywnych. Jednak zaskoczyłam się. Nie było źle - wręcz mogę powiedzieć, że mi się podobało. Chociaż to nie jest film, który można oglądać dla zabawy, rozrywki - jednak daje do myślenia. Moja refleksja po nim dotyczy w szczególności narzekania na świat. Przecież mam wszystko - dom, ubrania, jedzenie. Wolną Polskę, prawo do edukacji, rozrywki, koncerty, znajomych... Te kilka rzeczy, których nie mam i tak bardzo mi brakuje (zgrabna sylwetka, szczupły brzuch, chłopak...) czyż to nie są jakieś cholerne banały w porównaniu z tym, co mam, a czego nie mieli młodzi ludzie chociażby w okresie II WŚ? Przecież to, o co walczę, powinnam osiągnąć w parę miesięcy, to nie jest nic nadzwyczajnego, ludzie walczyli o większe, ważniejsze rzeczy, przelewali swoją krew za to, bym mogła teraz siedzieć i użalać się nad swoim beznadziejnym życiem, które w gruncie rzeczy wcale nie jest takie złe. Tylko ja nie potrafię tego dostrzec, docenić. I powstrzymać się przed zjedzeniem tych kilku ciastek, frytek, lodów, czekoladek, kanapek... Jestem żałosna. Naprawdę. Poza tym skupiam się głównie na fizyczności, jakby to było najważniejsze... Bo jest, poniekąd jest, w dzisiejszym świecie, w którym ludzie mają wszystko, czego zapragną. Ale nie doceniają. Ja nie doceniam.

10 komentarzy:

  1. My klasowo mieliśmy iść na ten film, ale zrezygnowaliśmy ;) Fajnie, że Tobie się podobał.
    Powodzenia z ogarnianiem wszystkiego ! *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju, to ci dopiero psychologiczne podejście do życia.
    Uwielbiam ten post ~

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdy człowiek jest zabiegany, ma dużo do zrobienia to mimo, że jest zmęczony odczuwa, że to co robi jest po coś, ma sens. To dobrze wpływa na psychikę, bo człowiek czuje się potrzebny. :) Ja wybieram się właśnie na ten film, kiedyś książka mnie wręcz urzekła, także czytałam wiele recenzji na temat filmu, ale postanowiłam, że sama muszę go ocenić, a nie sugerować się opinią innych, dlatego pójdę do kina i będę przeżywać razem z głównymi bohaterami ich historię.
    Zapraszam Cię do siebie:
    http://ochkawaii.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. piękne reflekcje - jakie prawdziwe i jak bardzo autentyczne. cieszę sie ze przedstawiłaś tutaj swoje przemyślenia, mnie one zmusiły do zastanowienia się. i masz racje, ja też nie doceniam tego co mam. co wiecej - stale chciałabym wiecej.
    trzymaj sie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Sama prawda. Wiele ludzi nie zauważa tego wszystkiego. Tak jakby wszystko im się należało tylko dlatego że są ludźmi. Tylko jeszcze bardziej chcą więcej i więcej. Poza tym nie zauważają drobnych rzeczy, które naprawdę przynoszą szczęście - śpiew ptaków o 5 rano, wschód słońca, trawa budząca się do życia - przecież to nie jest na stałe. Życie też nie jest na stałe...
    Też lubię być zabiegana :D Trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń
  6. Też cierpię na problem niedoceniania rzeczywistości. Ostatnio bardziej. Mimo strat, wielkich, które w swoim życiu poniosłam, ciągle mam tak wiele. Wiedzieć, że powinno się coś docenić i nie móc tego zrobić... Hm, trzymaj się cieplutko i Pozostań Silna <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Sluszne spostrzezenia. o sformulowanie budzi moje zastrzezenia... Wolna Polska... To pojecie kontrowersyjne. Czy to czym jest teraz nasz kraj to wlasnie to, o co walczyli ci mlodzi ludzie? Za co przelali krew? to oczywiscie kwestia dluzszej dyskusji...
    Jesli uwazasz ze nie dostrzegasz pozytywow polecam Ci fajne cwiczenie: tzw. Adenauer Kreuz. Rozrysowujesz tabelke. Po jednej stronie minusy, po drugiej plusy. Najpierw piszesz wszystko to czego nie masz, czego Ci brakuje, co trudno Ci osiagnac. To zawsze proste. Po drugiej jednak stronie piszesz wszystko co juz sie spelnilo, co osiagnelas, co pieknego spotkalo Cie w zyciu. Badz szczera. Potem zobaczysz czego jest wiecej.

    OdpowiedzUsuń
  8. Kamienie na szaniec, moja ulubiona książka. Skłania do refleksji, a Twoje są bardzo prawdziwe lecz smutne. Niestety teraz praktycznie ważniejszy jest wygląd niż to, kim jesteśmy. Przykre.
    Tobie życzę znalezienia wewnętrznej siły do walki i dążenia dalej do celu. Trzymaj się :*

    http://bee-butterfly.bloog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  9. Pamiętam tą lekturę. Bardzo mi się podobała. Cieszę się z twych refleksji są naprawdę wspaniałe. Tak nuda powoduje że czujemy się źle, a więc zabieganie w jakimś stopniu pomaga nam. Wiosna nadchodzi. Deprecha minie. Trzymaj się cieplutko!

    http://odnalezc-harmonie.bloog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  10. ehh, mam tak samo - jestem jakaś apatyczna, jakbym siedziała za szybą i oglądała ten świat.
    raz na wozie, raz pod wozem.
    Powodzenia <3

    OdpowiedzUsuń