niedziela, 24 listopada 2013

Raz dobrze, raz źle.

     Moje postanowienia odnośnie jedzenia i ćwiczeń, moje wyzwanie nie idzie mi tak, jak bym chciała. W sumie było to do przewidzenia, jednak jestem na siebie zła. Bo zdarzają się dni, że jestem naprawdę zmotywowana, ćwiczę i nie obżeram się niepotrzebnie, a bywa tak, że jem nie wiadomo po co. Ten tydzień obiecuję sobie wytrwać 'na zielono'. Muszę. Tylko jeden tydzień - na razie.

Mam niestety złą wiadomość - chciałam biegać. Minimum dwa razy w tygodniu. Niestety, załatwiłam sobie kostkę i nie wolno mi nawet chodzić. W takiej sytuacji po prostu MUSZĘ przestać jeść, bo na 100% przytyję. Ogólnie patrzę w lustro i już teraz widzę te kilogramy, których nie było w wakacje. Naprawdę jestem słaba. Dlatego potrzebny mi taki 'zielony' tydzień, który upewni mnie, że dam radę. Dam radę zrobić cokolwiek. Już nawet nie chodzi mi o to, żeby chudnąć czy coś (no chciałabym, jasne) ale bardzo nie chcę przytyć. A to takie proste... Zastanawiam się nad pisaniem codziennie dokładnych 'bilansów' co jest bardzo popularne na części blogów. Może to dałoby mi do myślenia ile (a przede wszystkim co) jem? 

Dziś krótko i niezbyt optymistycznie - ale nadal walczę. Nie poddam się!

1 komentarz:

  1. Wydaję mi się, że bilanse są dobrym sposobem na kontrolowanie siebie. Może warto spróbować :) przykro mi z powodu kostki, los to jednak ma wyczucie czasu -.- szybkiego powrotu do sprawności, trzymaj się chudziutko :)

    OdpowiedzUsuń