Ostatnio całe moje życie było jednym wielkim oczekiwaniem na imprezę - na nasze połowinki. Czymś trzeba żyć, ja żyłam właśnie myślą o nich. A teraz jest już po. Zaczęły się, potrwały trochę i skończyły. A teraz 'w moim życiu brakuje sensu'. Wiem, brzmi idiotycznie. Ale po prostu straciłam coś, o czym mogłabym myśleć, na co mogłabym się cieszyć. Coś, co pozwalałoby wstawać w poniedziałek rano i myśleć: 'Idź do szkoły, ciesz się. Za tydzień impreza'.
Połowinki były naprawdę udane. Wytańczyłam się porządnie. Mam bardzo fajną klasę; świetnie się z nimi bawiło. Część chłopaków była oczywiście pijana, ale na szczęście żadnych większych awantur nie było.
Usiadłam z zamiarem napisania czegoś więcej, ale jakoś nie kleją mi się zdania. Czyżby powrót do depresyjnego spojrzenia na życie? To będzie okropne - iść jutro do szkoły, wiedząc, że nic ciekawego nie czeka mnie przez najbliższe parę tygodni. I ze wspomnieniem o pewnych dłoniach, które trzymały mnie w talii, a teraz już się pewnie 'nie odezwą'...
Ciesze się, że impreza była udana ;)
OdpowiedzUsuńWcale nie będzie nudno, niedługo mikołajki, wigilie i wszelakie imprezy z tym związane ;)