Chyba nic tak nie zabija ponurych myśli, jak działanie. Dlatego postanowiłam ruszyć moje szanowne cztery litery i zacząć coś robić.
Decyzja została podjęta po gruntownym przemyśleniu sprawy.
Po pierwsze: Nie podobam się sobie. Ciągle narzekam, że chciałabym wyglądać tak, a nie inaczej. Ale, tak naprawdę, od mojego własnego 'ideału' dzieli mnie niewiele. Pomyślałam o osobach, które walczą z wielką otyłością - im musi być o wiele trudniej. Ja mam zupełnie niedaleko do wymarzonego wyglądu, a tylko siedzę, i zrzędzę! (I jem z rozpaczy-.-)
Po drugie: Muszę zacząć się ruszać. Nawet, gdy nie będę aż tyle jadła, nic to nie da. Chcę zacząć biegać, ale przede wszystkim robić brzuszki i inne ćwiczenia wzmacniające mięśnie brzucha. Bo akurat te są u mnie chyba w najgorszym stanie. Chcę być wyprostowana, mieć sylwetkę tancerki.
Po trzecie: Od niepamiętnych czasów marzę o szpagacie. Naprawdę, dlaczego tylko o nim gadam i myślę? Przecież parę miesięcy ćwiczeń i będę umiała! Just do it.
Nie wiem, skąd taki nagły przypływ optymizmu, chęci do działania. Może to podświadome pragnienie zapomnienia o tym, o czym wypisuję na blogu od kilku postów? Pewnie tak. Moje najmocniejsze postanowienie: ZRYWAM ZE SŁODYCZAMI! Od dzisiaj tylko i wyłącznie zdrowa żywność.
Ale, żeby mieć cel i motywację, kolejne postanowienie (poniekąd 'ściągnięte' z innego bloga :P). Mam czas do sylwestra. Czas, na zdrową dietę, regularne ćwiczenia. 45 dni.
Dam radę. Muszę dać radę!
Powiało optymizmem....;)
OdpowiedzUsuńDasz radę Skarbie, bardzo mocno w Ciebie wierzę ! <33
To świetnie że masz jasno ustalone cele i zasady :) Taki optymizm jest najważniejszy! Przez ten czas możesz dawać z siebie wszystko, ale jeśli nie będziesz szczęśliwa, może sie nie udać.. Więc zatrzymaj ten dobry humor już na zawsze najlepiej :3 Powodzenia! :))
OdpowiedzUsuń