Jeśli mam być zupełnie szczera, to muszę napisać, że nigdy za bardzo nie przejmowałam się tym, czy jestem gruba, czy chuda, ładna czy brzydka. No ale ten przepiękny okres błogiej nieświadomości musiał kiedyś minąć i od jakiegoś czasu zaczęłam zwracać uwagę na to, jak wyglądam, zaczęłam też przyglądać się innym dziewczynom i porównywać się z nimi. Jestem (i odkąd pamiętam byłam) osobą dosyć umięśnioną, oczywiście nie napakowaną, ale chuda i wiotka to nigdy nie byłam. Specjalnie mi to nie przeszkadza, ale ostatnio zauważyłam pewną niepokojącą rzecz. Mianowicie, zdążyło się, że szłam z łazienki do mojego pokoju w samej bieliźnie. Istotny dla tego opisu jest fakt, iż po drodze minęłam duże lustro wiszące na ścianie.
No i w tymże lustrze zauważyłam niezbyt elegancko drgające przy każdym kroku nagromadzenie CZEGOŚ na moim brzuchu. Dodatkowo stwierdziłam, że po ubraniu ciaśniejszych spodni po bokach tworzą się niezbyt apetyczne wałeczki z tego CZEGOŚ. Niestety, wiem co to jest. To są wszystkie zjedzone tej zimy eklery, batoniki i czekolady. Postanowiłam wypowiedzieć im wojnę - i oto jestem. A jestem, bo taki leń jak ja musi gdzieś pisać o tym, co mu się udało, a co nie (ale mam nadzieję, że nie będę musiała robić tego drugiego). Jeśli podpisałabym akt wypowiedzenia wojny tylko wobec samej siebie, szybko doszłabym to wniosku, że pokój jest jednak o wiele bardziej SŁODKI.
Tak więc jestem i publicznie wypowiadam tę wojnę - trzymajcie mnie za słowo! :)
Wiem co to jest. Też zawsze byłam umięśniona i zapamiętałam właściwie większość komentarzy na ten temat rzuconych bezwładnie w przestrzeń.
OdpowiedzUsuńWypowiedziałaś wojne to jestem pewna, że sobie poradzisz i trzymam za Ciebie kciuki.
Od razu dodaje do obserwowanych i linków :)