Z kim pójdę?
W co się ubiorę?
Jak będę wyglądać?
Odpowiedź niestety nie jest taka prosta. Ale od początku. Pierwsze pytanie jest chyba zmorą wielu dziewczyn. Jeśli nie posiada się własnego chłopaka, trzeba znaleźć jakiegoś innego partnera. Jest grupa dziewczyn/kobiet, które nie mają problemu w tego typu sprawach - zawsze znajdzie się grupa oddanych adoratorów. Niestety, ja do tych dziewczyn nie należę. Owszem, moje kontakty z płcią przeciwną układają się zazwyczaj nie najgorzej, ale nie mam żadnego na tyle dobrego kolegi, by móc go zaprosić.
Problem ubioru zaczyna się i kończy w mojej głowie (a wiedzie przez sklepy z sukienkami). Nie wiem dlaczego tak jest, ale 99,9% sukienek 'na imprezę' które można dostać w sklepach nie podoba mi się. Większość z nich jest moim zdaniem po prostu tandetna - celem producentów jest chyba naładowanie wszędzie jak największej liczby sztucznych kamieni i innych świecidełek, koronek czy falbanek. Owszem, koronki są piękne a falbanki mają swój urok - ale bez przesady! Niestety, jestem bardzo wybredna. Jeśli już znajdę sukienkę, która mi się podoba na wieszaku, przystępujemy do kolejnego etapu. Ubieram ją i... Albo nogi wydają się strasznie krótkie, albo ramiona szerokie. Ewentualnie sukienka uwidacznia mój brak talii lub poszerza w biodrach. Rzadko podobam się sobie.
I właśnie z 'podobam się sobie' wiąże się punkt trzeci. Nie wiem, czy uda mi się do października/listopada schudnąć cokolwiek. Jeśli tak, byłoby super - czułabym się z pewnością lepiej i miała więcej swobody, bez ciągłego stresu, że muszę wciągać trzęsący się brzuszek. Poza tym wiele zależy też od kondycji i tego, jak człowiek się rusza - na imprezę idzie się przecież po to, by tańczyć :) Szczerze mówiąc, w trakcie imprezy, gdy już dobrze się wkręcę, nie interesuje mnie zdanie innych ludzi - chcę się po prostu dobrze bawić. Ale, jako że nadchodzą połowinki, chcę dobrze wyglądać w tańcu i na zdjęciach - mogę uznać to za swoją motywację i cel.
Łatwiej powiedzieć sobie - do końca października będę się odchudzać, niż zakładać ogólnie, że 'będę się odchudzać jakiś tam czas'. Zatem - do dzieła! I powodzenia wszystkim dziewczynom takim jak ja.
Odrobinka tanecznej motywacji - może za jakiś czas też będziemy tak śmigać w mocno wyciętych sukienkach :P
Jeśli weźmiesz się w garść nic nie jest niemożliwe. :) znasz już mój pogląd na odchudzanie. :)
OdpowiedzUsuńWątpiłam, że wytrzymam 11 dni bez jedzenia. Ale dałam radę. Jestem już +20 kg lżejsza, jestem na półmetku. :3
Nie jadłaś zupełnie nic przez te 11 dni? Ile dokładnie udało Ci się schudnąć i w jakich miejscach najbardziej widać zmniejszone kilogramy ? :))
Usuńhttp://dazacdoperfekcji.blog.onet.pl/
tu nie chodzi o te tabeltki,bo je nie brałam wieki czasu, po prostu miałam potrzebę je wziąść a dziś już jest ok i pewnie zas będą leżeć rok nieużywane :) bo ostatni raz temu je dobry rok temu bralam jak nie wiecej :) kiedys bralam to mi zostalo, ale teraz nie mam po co,bo zaczelam zdrowiej sie odzywiac :)
OdpowiedzUsuńNa pewno schudniesz kochana, musisz się tylko bardzo postarać a osiągniesz wszystko czego pragniesz <33
OdpowiedzUsuń