Moje 1500 jakoś leci, ale żebym była wybitnie wytrwała to nie powiem. Raz jest lepiej, raz gorzej. Pierwsze 5 dni było super, na początku może trochę przekraczałam, ale przecież nie chodzi o to, aby się katować. Potem udawało mi się nawet zejść troszeczkę poniżej. Niestety, przyszedł w końcu mały, znienawidzony kryzysik. Przez parę dni wszystko było ok, ale do godziny 17-18. Potem robiłam się baaardzo głodna i trochę za dużo zjadałam. Wiem, że to normalne i trzeba to przetrwać. Niestety, nie do końca wyszło tak, jak chciałam. Ale muszę przyznać, że jestem z siebie w pewnym stopniu zadowolona. Liczę kalorie, i nawet, gdy miałam 'wieczorne napady głodu' i bardziej się najadłam, to nigdy nie przekroczyłam dobowego zapotrzebowania na kalorie osoby w moim wieku. Życie toczy się dalej, a ja próbuję dalej :)
Mam jeszcze jedno postanowienie na tą, jakby nie patrzeć, końcówkę wakacji. Planuję się rozciągać - od zawsze marzy mi się umiejętność zrobienia szpagatu. Wiem, że to nie takie proste - potrzeba wiele godzin wysiłku i racjonalnego treningu, żeby to osiągnąć. Ale cóż, nawet jeśli mi się nie uda, to dobre rozciągnięcie raczej nie zaszkodzi ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz